1 stycznia 2019

Urlop i ufoludek

 

Powrót po urlopie należał raczej do tych udanych. Co prawda  nie mam za wielkiej praktyki w temacie, gdyż na dwutygodniowych wypoczynkach byłam zaledwie 3 razy dopiero, ale przeżyłam bez migotania przedsionków. Dzień bez interwencji służb medycznych, więc zaliczam go do udanych.

Niestety wybrałam zły moment na kuchenną wędrówkę po herbatę. Pakując świeżutki i rewelacyjnie zbilansowany obiadek do lodówki (ach, to mrowienie w brzuszku, gdy otrzymujesz nowiutką rozpiskę posiłków od dietetyka, bezcenne!) moja unosząca się znad ostatniej półki głowa wpadła prosto w puchaty brzuszek.
- Dzień dobry, wodzu.
- Dzień dobry, szanowna pani finansowa. Jak urlop? Wszystko się udało? Jak alpaki? Będą zdjęcia?
- Tak, wszystko dobrze.
- To w takim razie zapraszam do siebie. Muszę opowiedzieć, jak sobie radziliśmy, gdy cię nie było.

Podążałam do gabinetowej pieczary z miną w stylu „Spoko, wiem, że jesteś miłym ufoludkiem, ale ja jednak wolę ziemian.” Pieczarę opuściłam z umysłem wypchanym tyloma wrzutami, że wypisałby mi się długopis przy notowaniu, gdybym go tylko ze sobą wzięła. Cóż, zatraciłam czujność rewolucyjną i ćwiczyłam pojemność hipokampa. Już prawie moje ciało do biurka zawędrowało, gdy głos Wielkiego Wodza ponownie usłyszało. „Pani finansowa, wracamy do rozmowy sprzed urlopu?”

31 grudnia 2018

Twarz o kształcie znaku zapytania


 

Ten tusz jest do dupy. Trudno, rzęsy muszą mi to jakoś wybaczyć. Ostatnie zerknięcie w lustro, a potem na telefon. Zero nowych maili. Dlaczego, cholera, nie odpisuje? Dobra, będę się zastanawiać w drodze do pracy. Kolejna motywująca lekcja angielskiego rozbrzmiewa mi w bębenkach, gdy moje zaspane i zdemotywowane ciało mknie do Fabryki. To miały być ostatnie miesiące tutaj, przy tym biurku. Tymczasem loguję się, poprawiam błyszczyk (nawilżone usta na pewno nie zaszkodzą) i otwieram tabelunie na poranny statusik.

Zazwyczaj po budżetowej spowiedzi u Wielkiego Wodza mój organizm ogarniała fala z jednej strony ulgi (porównywalnej z wysiłkiem, który organizm musi włożyć w strawienie 3-daniowego obiadu - wiem, nie pochwaliłby tego żaden ziemski dietetyk), a z drugiej strony lekkiej ekscytacji związanej z możliwością popchnięcia pewnych spraw do przodu. Gdyż po pierwsze, zazwyczaj ludzie chcą posuwać do przodu, wiadomo. Po drugie, tak, niektórym korpoczłowiekom zależy na oliwieniu maszyny, która ich karmi. Zaskoczenie, co?

Tym razem jednak obydwoje opuściliśmy gabinet lekko zmieszani. Nie, to nie to, co wyobraźnia sugeruje. Dzieli nas 20 lat różnicy wieku, 60 kg wagi, 25 cm wzrostu i 1 czujna żona. Łączy nas tylko dawca comiesięcznych przelewów, znaczy się pracodawca. W tej sytuacja, jaka powinna być więc prawidłowa odpowiedź na pytanie „Uciekamy razem?”.